Rozpada się wszechświat i nikt nie reaguje. Za
zamkniętymi powiekami okien, za niedostępnymi, bez klamek, drzwiami, za ciemną
fasadą niewygodnych snów, pod stromym dachem obojętności siedzą nieruchomo
ciągle żywi ludzie. A jednak nikt nie reaguje, choć proces rozpadu świata dawno
już przekroczył stalową barierę dźwięku i wdziera się przekroczoną, krytycznie
wystrzeloną w górę skalą decybeli w zakamarki umysłów.
Ludzie zakładają słuchawki, troskliwie przykrywają
dzieci kołderką skupienia na sobie, poprawiają poduszki egoizmu i ze zdziwieniem
stwierdzają, że piżamka troski o innych stanowczo jest za mała, nie można jej,
niewygodnej, szykować dzieciom do snu.
Gdy świt bezczelnie wdziera się świeżą prawdą pod żaluzje
rzęs, ludzie szykują maski, zakładają je ciasno, dokładnie wypełniając
szczeliny przemyślanymi pozorami. Po bladym plastiku spływa czerwona farba szerokiego
uśmiechu, skrzą się niezdrowo ciemne otwory oczu, przez małą, ulotną chwilę,
ułamek sekundy, widać przez nie nikły błysk łzy. Zapewne to tylko wrażenie. Ludzie
wychodzą z domów, nie zwracając uwagi na stopień zniszczeń, wszechświat rozpadł
się głośno, ale zupełnie samotnie, nikt go nie żałuje. Szary, zwyczajny dzień,
zmęczony już od poranka, człapie drogą pytań, ciągnąc za sobą worki
niewypełnionych godzin.
Co powiedzą ludzie na inność, na niepasowanie do
wzorca? Powiedzą, że akceptują, celując jednocześnie prosto w serce nożami
ograniczeń, ukazując pod maską doskonale eksponowany, niemalże aktorsko
wyćwiczony grymas obrzydzenia. Niedopasowani zajmują zatem piwnice
społeczeństw, gromadzą się w starych kościołach odrębności, choć pragną swą niekrzywdząca
indywidualność dać światu w kosztownym prezencie. W ludziach nie ma jednak zgody
na ciała przerażająco obce.
Co powiedzą ludzie nieszczęśnikowi stojącemu nad
przepaścią? Powiedzą, tak bardzo powiedzą! Mądrale wielkich umysłów wykrzyczą
największą bzdurę świata, że ma się nie wygłupiać i przecież co nas nie zabije,
to nas wzmocni. W tej samej chwili, zastygłej w przerażeniu, siła ich głosu i
szelmowsko uśmiechnięta tępota pchną nieszczęśnika z klifu wątpliwości prosto w
pozbawiony nadziei dół. Krytyczny moment stanął na chwilę, popatrzył… i
przeszedł dalej bez echa. Wszystko jest przecież OK.
Co powiedzą ludzie na nienachalną urodę, na obłędnie
szerokie horyzonty umysłu, na wstrząsającą prostotę inteligencji, która
stwierdza, że w życiu może wydarzyć się wszystko: „Nieprawdaż? Prawdaż!”, a
przy tym ubrać to „wszystko” w zachwycające kolory i faktury słów, po czym wystawić
ludziom w inspirującym spektaklu wydarzeń? Powiedzą, że nie dość, że nienachalna, to
jeszcze nienormalna, choć krążą sensowne plotki, że ludzie nienormalni są w tym
świecie jak najbardziej normalni, wszyscy.
Co ludzie powiedzą na wielką i ciężką bezradność, na nazbyt
ograniczoną, brutalną prawdę o życiu, która rozsiada się wygodnie na wątłych
dziecięcych ramionach i podróżuje na gapę przez większość, a może i całe życie?
Powiedzą, że co w rodzinie to ich, co za zamkniętymi drzwiami to priv, co w
osobie oprawcy to dawno i nieprawda, a dom zamknięty w butelce to ciągle
jednakowoż dom.
Co powiedzą ludzie na wyczerpany bodźcami umysł? Na groteskę
zamkniętą w modach, tendencjach i ciągle zmieniających się pomysłach na siebie?
Na odwrócony wellness, bo jakże można wprowadzać się w stan dobrego samopoczucia
wiecznie goniąc ideał? Co powiedzą na niespełnioną potrzebę macierzyństwa, na
obsesję i toksynę relacji, na srokę, która wpada w otwarte okno i wieszczy
niepowstrzymany żywioł trudnych zmian? Co powiedzą na świat, którego jednak nie
znamy, choć w arogancji swojej obnosimy się z nadętym wszechwiedzeniem, tymczasem
świat równoległy śmieje się nam w nos? Co powiedzą na całkiem zwyczajną, a jednak
intrygującą i wdzięczną przemianę celebryty, który pół życia wychodził z
jaskini uzależnień, i wyszedł, i nie wraca, a ciekawskim obiecuje, że to już ostatnie
jego życie?
Tyle tajemnic i pytań, tak mało mądrych odpowiedzi.
Tyle tolerancji, tak mało zgody na wyjątkowość.
Tyle rozważań, tak mało zrozumienia.
Tyle regulacji, tak mało sprawczości.
Tyle fałszywej troski, tak mało miłości.
Tyle alternatyw, tak mało wyborów.
Tyle znamy, tak mało wiemy.
Czytajcie.
Trzeba nam świat budować codziennie na nowo.