Obserwatorzy

wtorek, 25 czerwca 2024

Przy kawie o Młodych


Spod koca wystaje tylko stopa, słusznej już, nastoletniej długości. Koc ma kształt nieokreślony, wypełnienie jest dokładne, ale nierównomierne. Pluszowy, zielony tobołek lekko drży w kącie kanapy. „Chcesz pogadać? Zostaw mnie. Będzie ci lepiej, jak to wyrzucisz z siebie. Nie. Jeśli mi nie powiesz, nie będę wiedziała, jak ci pomóc. Nie można mi pomóc, rozumiesz? To nie ma sensu! Nic nie ma sensu! Ma sens to, że tu jesteś. Jesteś dla mnie ważny. Ja się na świat nie prosiłem! Kocham cię, będę w pobliżu, daj znać, jeśli będziesz mnie potrzebował”.  Koc prycha i transformuje w formę podłużną, z boku, jak koła lądującego samolotu wysuwają się obie już stopy w czarnych skarpetkach, ustawiają się miękko i równo na podłodze, i unoszą nieco pochylony tobołek ku górze, a następnie człapiącym krokiem do przedpokoju i dalej, po schodach, na piętro. Cichy stuk zamykanych drzwi dowodzi, że istota, której kształt tak fizyczny, jak i psychiczny pozostaje ciągle w sferze domysłów, teleportowała się do świata niedostępnego dla zwykłych, średnio i przyzwoicie zadowolonych z życia śmiertelników. Nie jest w tym świecie sama. W cieple niedostępności i hermetyczności snują się, biegną, siedzą i leżą istoty człekopodobne, całkiem świeże, trwające w najprzeróżniejszych formacjach cielesnych. Siedzi więc skulona i zdecydowanie za chuda istota nieokreślona, przygląda się własnej pracy, tej niemal artystycznej trajektorii nacięć na obu nadgarstkach; krew, jak karmazynowa farba płynie strumyczkami, łącząc się w rozlewisko ulgi. Ból fizyczny istoty nokautuje na jeden ulotny moment neurony wściekłej, niepozbawionej manii wielkości, patologicznej psychiki. Niedaleko leży kolejny przypadek, trudno stwierdzić, czy ciepły, czy plastikowy, twarz jest woskową maską, bo ogrom zła i cierpienia odciął w końcu zdolności ekspresji; co z tego, że w środku szaleje zgnilizna emocji – twarz pozostaje tarczą, przez zasklepione pory skóry i nie widzące oczy nie może przedostać się zasadniczo już nic, bezwzględnie nic więcej. Dość rozproszoną grupką, niezbyt pewnie i niezbyt prosto, biegną ofiary zaniedbań, skrzywionych moralności, przemocy szumnych placówek, krzywd przejmująco smutnych, różnych niekochań, nieprzytulań, niewiar i niesłuchań. Ofiary egzystencjalnej nieważności i okrutnych manipulacji, ale i zwyczajnych, często niewytłumaczalnych, niezrozumiałych smutków, których nie przepędzono wsparciem.  Na końcu kręcą się niepewnie ofiary słabości ciała i przypadkowych aberracji mózgowych. Zaś w znacznym oddaleniu snują się ci niewidoczni, zwiewni i przezroczyści, tak bardzo i systematycznie zapominani, że ich właściwie już nie ma. Strzępki egzystencji idą prosto w ramiona współczującej, niezawodnej depresji.

Dziwny ten zamknięty, z całym swym dobrodziejstwem wynaturzeń, świat. Z jednej strony bezpieczny, w swoim zamknięciu kojący, z drugiej – to świat głębokiej porażki, upadku ludzkiej moralności i oczywistej troski, świat, który musiał obronić swoich mieszkańców przed konsekwencjami nie tylko kryzysowych zdarzeń i czasem niemalże przypadkowych wątłości umysłu, swoistych przypadłości dojrzewającego organizmu, ale i przed zaniedbaniami dorosłych umysłów -  obojętnych, aroganckich, często zepsutych, egoistycznych i z ograniczonymi perspektywami. Zmuszony był zasłonić przed umysłami, na których ciąży obowiązek prawny, moralny i ludzki, by te istoty chronić, uczyć, wspomagać, kochać.

Młodym ludziom nie jest łatwo. I nigdy nie było. To nie tylko znak naszych czasów – każda rozwijająca się, dorastająca istota ludzka mierzy się z szeroko pojętymi bólami rodzenia się w dorosłość. Szaleństwo wewnątrz ciała i w samym środku świadomości  to prawdziwy rollercoaster. Nic nie jest łatwe, huśtawka zmian buja się bez przerwy, wątpliwości się piętrzą, a karuzela emocji nie pozwala na jeden słuszny i prawdziwy obraz rzeczywistości. Jeżeli do tego zamieszania dochodzą niestabilne i błędne systemy opiekuńczo-wychowawcze, rodzinne, szkolne i rówieśnicze w środowiskach, w których żyją, jeżeli pojawia się przemoc, jeżeli nie są zaspokajane elementarne potrzeby, jeżeli oddziałują skutki kryzysu rodziny, a wpływ świata wirtualnego jest zdecydowanie negatywny, jeżeli młodzi pozostawiani są sami sobie, nie mogą poznać i przeanalizować wzorców, nie potrafią sprostać oczekiwaniom innych ludzi – wtedy z pomocą rusza ten alternatywny świat. Nietrudno zauważyć, że choć dla nich przytłaczająco i paradoksalnie bezpieczny – świat ten nie jest dobry i słuszny, niewyobrażalnie ciężko z niego wyjść, a przecież trzeba, bo rzeczywistość prędzej czy później się o mieszkańca upomni.

Książki, które Wam dziś proponuję do kawy są z rodzaju tych przypominających, otwierających, poszerzających świadomość. Obowiązkowe lektury dla rodziców, i zdecydowanie polecane dla nauczycieli i wychowawców. Są przy tym treściowo bardzo współczesne, dotykają wielu aktualnych problemów młodych ludzi, wskazują zagrożenia – czasem zaskakujące, zwracają uwagę na powszechność bagatelizowania niebezpieczeństw w sieci, wszystko to zaś jest czytelniczo bardzo wdzięczne – rozmowy, wywiady, przykłady, opisy przypadków, profesjonalne i kompetentne konsultacje i wnioski, wstrząsające zwierzenia.

Nie mają nikogo innego poza nami, dorosłymi. Jeśli stają u progu wytrzymałości psychicznej i dane jest im doświadczać dojmującej bezradności - szukają po prostu sposobu na wylogowanie się z tego świata. Nie pozwólmy im na to - chwilą uwagi, zainteresowania, montażem jakiejś dobrej relacji, obecnością, szacunkiem, zrozumieniem, bliskością. Czasem potrzeba pomocy profesjonalistów i zbudowania całego systemu wsparcia, a czasem niewiele trzeba, aby wyszli spod koca, zdjęli maskę, odłożyli ostre narzędzie, wstali od komputera, przestali uciekać, zaczęli mówić, płakać, spać, czuć. Bywa, że potrzeba nam samym najpierw zatroszczyć się o siebie, naprawić lub wręcz zbudować własne zasoby, pozwolić sobie na zmiany, które wygenerują nam nasz własny dobrostan psychiczny - i dopiero wtedy próbować ratować rozbite młode istnienia. Jakąkolwiek drogą poprowadzi nas życie – niech nowe, zdrowe pokolenie, pełne pasji, wiary, motywacji, umiejętności i sił kroczy razem z nami, a właściwie – już przed nami, zbierając po tejże drodze materiał na nowy, lepszy świat.


 

Książki na fotografii:

1.      „Żyletkę zawsze noszę przy sobie” M. Gołota

2.      „Żyję, czy to mało?” M. Łokciewicz, K. Karchel

3.      „Nie zostawaj influencerem” J. Strojny

4.      „Influenza. Mroczny świat influencerów” J. Wątor