Obserwatorzy

czwartek, 26 marca 2020

Dziś jest dobry dzień

Kurz na półce. Pogoda nie taka. Kolejka do kasy w markecie. Cieknący kran, rosnące ceny i humorzasty szef. Ot, zwyczajna codzienność, czasem pogodna a czasem właśnie taka - szarpiąca, nerwowa, irytująca. Zmienia się ta perspektywa bardzo po przeczytaniu choć jednej książki o codzienności w Auschwitz. Literatura oscylująca wokół tematyki obozowej kosztuje mnie zawsze dużo emocji, to takie świadome przejechanie buldożerem po moim ignoranckim zadowoleniu, mojej beztrosce i poczuciu bezpieczeństwa. Bo oto nagle okazuje się, po raz kolejny, że zło i krzywda ludzka może nie mieć żadnego uzasadnienia. Może pojawić się ot tak, jako konsekwencja niegroźnego, wydawać by się mogło, przyzwolenia na traktowanie innych ludzi inaczej. Wczoraj byli to Żydzi, jutro możesz być ty; ponieważ masz odmienny kolor skóry, inne przekonania, priorytety życiowe. A może też dlatego, że lubisz sok pomarańczowy, a nie cierpisz jabłkowego. "Lista jest życiem. Wokół jej wystrzępionych krawędzi rozpościera się ocean niepewności". Tak, niczego nie można być pewnym. Nie jest to pocieszające stwierdzenie, jednak człowiek ma zastanawiającą i wręcz przerażającą umiejętność przystosowywania się do każdej niemalże sytuacji, asymilowania się w tło najbardziej dramatycznych wydarzeń. Mało tego, w miejscach takich jak obozy koncentracyjne rozkwitać mogą najpiękniejsze uczucia, proste i oczywiste, lub obierające kierunki co najmniej zaskakujące. On - młody esesman, bardzo zaangażowany w swoją misję - choć nie do końca, jak się okazuje podatny na Hitlerjugendowską indoktrynację. I ona - młoda, zdolna Żydówka, która dzieli los tysięcy swoich rodaków. Miłość przebija się niczym wątła roślinka usiłująca po ciężkiej zimie wydostać się na powierzchnię, pokonując zwały błota, kamieni i piachu. A w tle szaleje piekło Auschwitz i okoliczności kompletnie nie składają się na proces miłosnych uniesień. Nie ma na takie uczucie przyzwolenia i nie ma przyzwolenia tak na zaangażowaną zuchwałość dziewczyny, jak i pełne wątpliwości i sprzeczności cierpienie młodego chłopaka, który urodził się nie po to, by zabijać. Choćby nie wiem jak długo i intensywnie trwało odczłowieczanie:  "Trzeba umieć stworzyć sobie własne małe niebo. Wewnętrzną salę balową, po której będzie się wirowało w szalonym tańcu radości, że się w ogóle żyje". Tak, życie to zdecydowanie największa wartość, i choć w obozach wielu istotom ono się kończy, innym, na przekór wszystkiemu, może się dopiero zaczynać; świat stanął na głowie a za kolczastym drutem rodzą się dzieci i ludzie chronią siebie nawzajem, bo przecież "Ktokolwiek ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował". Wszyscy jedziemy na tym samym wózku, wszyscy "Stoimy po kostki w gównie ale nie musimy się w nim topić".
Nam współczesnym, owładniętym poczuciem, że jesteśmy wieczni i wszechmocni, toczonym chorobami takimi jak nadmierna konsumpcja, egoizm, chciwość i wygodnictwo, z zapałem niszczącym wszelką ziemską florę i faunę, przyda się prosta lekcja życiowa. Takie" memento", które w jednym zdaniu kieruje do nas człowiek w pasiaku, pozbawiony wszelkich podstawowych dóbr i nie mogący zrealizować swoich w większości zupełnie podstawowych potrzeb, ba! - nie mający pewności, czy za godzinę będzie jeszcze człowiekiem żywym: "Jeżeli budzisz się rano, to znaczy, że jest dobry dzień".
Dlaczego czytamy takie książki? Dlaczego autorzy ciągle je piszą i konsekwentnie jeżdżą po naszych czytelniczych umysłach wywołujac grymas trwogi i przerażenia? Dlaczego nocną zaczytaną porą toczą nam po policzkach łzy współczucia i niedowierzania? Czy robią to z szacunku dla nich, dla tych cichych, wychudzonych bohaterów? Trochę tak, choć co im po naszym szacunku, kiedy oni bytują już w innym świecie albo z traumatycznymi wspomnieniami szykują się do przejścia tam właśnie. Bardziej chyba chodzi o pamięć. O świadomość, że tak było, i że jeśli damy na to ciche zezwolenie - jeśli będziemy obojętni - tak może być znów.  Trudno zrozumieć koszmar obozów koncentracyjnych i całą grozę wojen, może wręcz nie powinniśmy rozumieć, tylko trzeba nam pochylić się z pokorą nad faktami. Uznać dramat historii i ból wspomnień, i starać się ze wszystkich dostępnych nam sił, by historia optymistycznie padła naprzód, zamiast proroczo toczyć koło.

W tekście wykorzystałam fragmenty następujących książek: "Lista Schindlera" Thomas Keneally, "Czerń i purpura" Wojciech Dutka," Położna z Auschwitz" Magda Knedler, "Tatuażysta z Auschwitz" Heather Morris.