Obserwatorzy

wtorek, 14 kwietnia 2020

BALLADYNA zbiór opowiadań


"Już przeszłość zamknięta. W grobach... Ja sama panią tajemnicy" (Juliusz Słowacki "Balladyna")
Prowadzi nas ta współczesna wersja literackiej tragedii przez świat mroczny, posępny i beznadziejny. Zbiór opowiadań polskich autorów nie pozostawia złudzeń - świat jest siedliskiem zła, nic nie kończy się dobrze i nikomu nie można zaufać. Nawet osobom z genezy i natury bliskim. A może i w szczególności takim bo tacy najlepiej wiedzą, gdzie uderzyć aby zabolało, zapiekło, zabiło.
"(...) marzenia są dla bogatych, czyli nie dla nas" mówi Bala i bez skrupułów wskakuje w życie swojej siostry, zanim ta, nie do końca spełniona, z niezrealizowanym talentem aktorskim odejdzie z tego świata, przegrywając rozpaczliwą walkę z chorobą. "Nieoczekiwanie zgasło słońce" ale Bala nie zważa na ciemność, bo sama jest mrokiem, "taka okrutna i piękna". Bezkompromisowo szlachetna, opiekuje się Alką, stając się nią. Własnością Bali stają się zarówno Alkowe ubrania, jak i dom, mężczyzna i ideały. Wystarczy pierwszy krok, później już nie ma odwrotu, i nie ma nawet pragnień powrotu, bo cała staje się tym, co robi.
Bohaterka innego opowiadania układa swój mroczny schemat życia z klocków wielu istnień : "Tego dnia, a właściwie wieczoru" Bella" zabija po raz pierwszy". Eliminowanie niewygodnych, szantaż, niekończący się festiwal przemocy staje się jej codziennością, i jak się łatwo domyślić, impreza nie kończy się dobrze, a ona sama stanie się ostatnim elementem diabelskiej budowli. Bez możliwości przerwania zabawy. "Weszła do tej rzeki i musi płynąć z prądem".
I tak się obijamy o ostre kanty okrucieństwa przewracając kolejne strony książki, ślizgamy się po powierzchni zalanej krwią ofiar, dryfujemy w przestrzeni kosmicznej nieuniknionej przyszłości, gdzie "(...) apgrejdowana psychopatka wybiła połowę populacji Układu", przyglądamy się upozorowanemu aktowi odebrania sobie życia bo ofiara nieopatrznie stanęła kolejnej zimnej i wyrachowanej Balladynie na drodze do kariery, a później okazuje się, że inni ludzie również w jakiś sposób przeszkodzili jej żyć, tak więc ofiar staje się więcej, co już właściwie wcale czytelnika nie dziwi.
W tej zadziwiającej podróży nie może zabraknąć pełnego bezwzględności świata artystów, w którym niepodzielnie rządzi ona, aktorka, która nie chce przeminąć, która bierze się ostro za bary z upływającym czasem i nie pozwala sobie na starość, na zużycie, na ustąpienie miejsca młodszym. Sposoby eliminacji chętnych aktorek do odegrania roli Balladyny - roli, którą ona przez wiele lat uparcie monopolizowała, nie stanowią rzecz jasna łagodnych technik przekonywania i udowadniania swojej ciągle pełnej wigoru aktorskiej gotowości. To bezwzględna gra o niepodzielne panowanie, bowiem królowa jest tylko jedna. I ma pozostać niezastąpiona.
Jedna może być również tylko siostra, przekonuje nas "Balladyna" innego opowiadania. Nie ma na tej ziemi miejsca dla dwóch, nawet jeśli są rodzonymi bliźniaczkami. Ciekawie skonstruowana opowieść, której podrozdziały można czytać w dowolnej kolejności nie pozostawia złudzeń: spotkanie po latach nie zakończy się dobrze, wspomnienia zburzą spokój i odsłonią dawny ból. Sprawę ostatecznie załatwi destrukcyjna i skuteczna w swych zaplanowanych działaniach zazdrość. "A teraz śpij. Raz, dwa, trzy... I stało się tak, że młodsza z sióstr umarła jako druga, a starsza jako pierwsza. Czas ich życia się zrównał. I nareszcie były takie same".
Nie ma w tych opowiadaniach grama optymizmu. Po dotarciu do ostatniej strony książki nie nabierzemy przekonania, że tak w bajkach, jak i w prawdziwym życiu wszystko kończy się dobrze. Niemniej warto oczywiście przeczytać, trochę z ciekawości, trochę z przekorności i przezorności a trochę dlatego, że autorzy poradzili sobie z odmalowaniem wizerunku współczesnej Balladyny w sposób, moim zdaniem, doskonały.