Obserwatorzy

czwartek, 2 lipca 2020

NIEAUTORYZOWANA AUTOBIOGRAFIA Kuba Wojewódzki




Nie wiem, czy to pandemiczna sytuacja odizolowania, która każe identyfikować się trochę z  outsiderami różnych typów i powodów, czy też potrzeba odkopania bliżej niezidentyfikowanej tajemnicy, a może gotowość do odkrycia najbrutalniejszej z prawd... Coś z zagadkową intensywnością przyciągnęło mnie do autobiografii jednego z najbardziej intrygujących celebrytów naszego rodzimego estradowego światka. Dość obszerna księga to niesamowicie bogaty zbiór przemyśleń, luźnej narracji, opisów, wspomnień, przytaczania dialogów i rozmów z najróżniejszymi ludźmi. To także próba diagnozy współczesnego świata i mechanizmów tendencyjnych dotyczących rozwoju społeczeństwa, przyznać muszę - zaskakująco trafna. Autor droczy się z czytelnikiem nieskończenie wiele razy, ujawniając swoje kontrowersyjne ale i refleksyjne prawdy, i choć czasem irytuje swoją nieokrzesaną pewnością siebie, podwójną moralnością i innymi niewygodnymi cechami, przyznać trzeba mu rację, bo gdzieś tam w tym chaosie osobowościowym posiada zdolność obiektywnej oceny i niezwykle bystre oko. Jest zadziorny i zabawny. Sarkastyczny do szpiku kości. Złośliwy. Sam przyznaje, że z interakcjami międzyludzkimi nie zawsze mu po drodze: "(...) kocham wszystkich ludzi. Ale niektórych nie teraz". No chyba, że są to piękne, młode kobiety, wtedy weryfikacja następuje niejako na skróty. 
I rzeczywiście: erotoman, narkoman, skandalista, człowiek inteligentny ale moralny inaczej, prowokator, indywidualista, próżny kolekcjoner nieprzyzwoicie drogich aut i bezwzględny koneser interesujących kobiet. Na wskroś oryginalny, przy czym jego definicja oryginalności jest ujmująca: "Oryginalność to sztuka obejrzenia wszystkiego, co mnie inspiruje, i zapomnienia o tym. Wymyślenie siebie na nowo". Niezwykle obrazowo pokazuje funkcjonowanie współczesnego szołbiznesu, świata, w którym porusza się i on, i inni jemu mniej lub bardziej podobni; dla zwykłego szarego człowieka, nawet takiego dość świadomego, jest to szok i takie czasem kręcenie głową z niedowierzaniem. Choć przyznać trzeba, że autor kreśli nam nie tylko szarość tegoż światka. Paradoksalnie, przez pryzmat zepsucia i artystycznego konsumpcjonizmu każe czytelnikowi zauważać również całą feerię wartościowych prawd. Ukazane są one głównie jako rozmowy z ludźmi, którzy są zwyczajnie po ludzku mądrzy, inteligentni i którym z przyzwoitością po drodze, a owszem, mamy takich - aktorów, piosenkarzy, producentów. Gdzieś tam się uchowali, odporni na degenerację, z solidnym kręgosłupem moralnym. I takie też odniosłam subtelne wrażenie, że choć Wojewódzki sam siebie określa mianem zepsutego owocu tego świata, "pomyłką", "błędem adresowym", "kosmicznym spamem", to akcentowanie tych zgodnych z regułami słuszności, tych autentycznych obiektywnych norm każe sądzić, że sam jednak takim do końca mefistem naszych czasów nie jest. Świadom jest przemijalności czasu i we właściwy dla siebie sposób kpi z tego: "Życie zacina się po czterdziestce", ale jednocześnie docenia ważność doświadczeń życiowych: "Tak, moi drodzy, im człowiek jest bogatszy w osądy, tym uboższy w przesądy", oraz ludzkiej sprawczości i brania losu we własne ręce: "Podobno życie składa się tylko w dziesięciu procentach z tego, co ci się przytrafiło, a w dziewięćdziesięciu procentach z tego, co z tym robisz".   Na tematy polityczne sarkastyczny ale i niewiarygodnie obiektywny, zatrwożony, świadomy:  "(...) w dyktaturze wolno głupcom rządzić, w demokracji wolno głupcom głosować. I czasem trudno pojąć, co jest gorsze." 
Lubię Wojewódzkiego i szanuję jego dziennikarstwo, choć on sam do ogólnie pojętego szacunku przejawia stosunek ambiwalentny. Bawi mnie jego diaboliczne i ironiczne poczucie humoru, w związku z czym chciałam potraktować tę książkę jako lekki przerywnik pomiędzy dziełami cięższej wagi. Okazuje się jednak, że nie do końca jest to lektura rozrywkowa, mało tego - w jakiś pokrętny sposób pełni funkcję życiowo i społecznie edukacyjną, refleksyjną, może nawet filozoficzną. A kwintesencją tych wynurzeń, swego rodzaju diagnozą społeczną jest przytoczenie przez autora swojej rozmowy z Danielem Olbrychskim, który podsumowując pewne niechlubne działania swojego syna powiedział: " Widzisz. Jak się natura w jednym pokoleniu mocno napracuje, to w następnym często odpoczywa". Gdy zaś nam czasem pokłady dobrej woli się skończą, gdy zabraknie nam wobec innych  i cierpliwości i wyrozumiałości, i empatii,  niech nam żartobliwym sztandarem usprawiedliwienia będą słowa tego samego aktora: "Dorastanie jest obowiązkowe. Dojrzewanie niekoniecznie".