"- Ile książek! Pan je wszystkie przeczytał?
- Oczywiście, że nie. A po co? Widzi pani, książki istnieją niekoniecznie po to, żeby je od razu czytać. Po pierwsze, to piękne przedmioty, a po drugie, są jak przyjaciele, warto mieć je przy sobie, nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać."
("Różyczka", reż. Jan Kidawa-Błoński, 2010 r.)
I niech się tłoczą na półkach, niech przytulają do grzbietów, niech kopią się po łydkach, niech pochylają ku sobie w wyrażeniu niezgody na tę miejscową niewygodę, lub wyglądają w papierowym zaciekawieniu, niech się kłócą o ważność, niech się radośnie licytują na treść, która cenniejsza, która bogatsza, czy ta ambitna, szumna i wysokiego lotu, czy prosta, lekka i łatwa. Niech się prężą i chwalą outfitem okładek, oryginalnością barw, starannością edytorskiego makijażu. Niech się wyrywają ze stosów na podłodze, niech gardzą równym rządkiem, wysuwając wachlarze stronic i niepokorne rogi poza porządek i równość, niech się chowają i w kilka chwil znajdują, na biurku, na łóżku, pod zmiętą poduszką, niech się wpraszają w gości i narzucają w podróżach, rozkładając w torebkach, walizkach i na siedzeniach pociągu. Niech się rozsypują słowami na wszelkich plażach świata, niech gubią rzędy liter w kawiarniach i pizzeriach, niech się bezwstydnie cieszą nagością całych zdań wystawianych na widok publiczny. Niech się przyglądają emocjom i ludzkim uczuciom, niech obserwują kłótnie, rozmowy, radosne śmiechy i łzy, niech są świadkami tajemnic, chowanych w skrytości serca, i zmian, nie zawsze najłatwiejszych. Niech się przeprowadzają na inne półki, do innych domów, niech życzliwie wędrują w gości, ale i szybko wracają na swój kawałek powierzchni. Niech przytulają w smutkach, niech odwracają uwagę i niech zwracają uwagę, niech chłoną, karmią, sycą, i ogrzewają zmarznięte dłonie.
Niech są. Stałe jak słońce, przewidywalne jak dzień po nocy, jak wiosna po zimie.
Niech są szczere, krzepiące i czułe, jak oczy dziecka, jak wiadomość od przyjaciela, jak cisza letniego poranka.
Niech są jak kotwica, która trzyma mocno w bezpiecznym porcie życia, nie pozwalając wypłynąć dalej, gdy zbiera się na sztorm.
Niech są jak miłość.
Niech są.