Zachowywałam się głośno
zupełnie jak nie ja
nie pochyliłam się wcale nad rozbitym talerzem
krojonych rozczarowań
nie pogłaskałam po głowie łaszącego się nachalnie
kudłatego współczucia
zrzuciłam z półki książki
bezczelne strony kłamstw, gęsto zadrukowane
facjatami iluzji, fatamorganą obietnic o studni pełnej wody
która ugasi pragnienie wiecznego pożądania
Zdarłam zasłony milczenia
obnażając rozbite szyby żenujących udawań
w byciu niekłamcą byłam genialnym oszustem
w byciu niesobą byłam sobą najbardziej
**********************************************
na kubek porannej kawy
na zapach skoszonych zbóż
na wczesnojesienny liść z kroplami błyszczącej rosy
na ciepłą, dziecięcą dłoń w mojej dłoni
na bransoletkę z kończyną
na niedospaną noc, bo książka była ciekawa
na wątłe ramiona kołdry, w których tulił się płacz
na kilka zauroczeń i ciepłych, miękkich spojrzeń
na kolana okryte kotem
na psie tęsknoty pod pachą
na leśną, piaszczystą drogę
na zachód słońca nad morzem
na wiatr pod krzyżem Halicza
na matchę w wielkim mieście
na okładkę, zakładkę i obwolutę
na czarno-biały kadr
na dedykację imienną
i na jeden wybrany wiersz
wzięłam kredyt
pomimo niezdolności
i niewypłacalności
naiwna agenda życia
przyjęła zobowiązanie i rozpisała system wpłat
wielu ratalnych odwdzięczeń
choć oświadczenie o kapitale
było zwyczajnie fałszywe
postaram się go spłacić
chwilę przed tym, nim zniknę