Obserwatorzy

sobota, 19 grudnia 2020

Przy kawie z termosu... o szumiących drzewach


 

Leżeć w wysokiej trawie, celebrując łąkową przestrzeń, wiejską aglomerację gatunków na różnym etapie rozwoju, nad którą czuwa natura - matka najdoskonalsza,  albo siedzieć na mchu, przy pniu starego dębu, w pozie swobodnie opartej, obserwować leniwie płynące chmury, słuchać pokrzykiwania jerzyków, albo iść… iść leśną ścieżką, niespiesznie, sycąc wzrok zielenią i brązami  w milionie odcieni, z wolna skubiąc liść akacji: kocha, lubi, szanuje…,zatrzymać się przy porytym, na wpół wyschniętym bajorku i stać oniemiałą w zachwycie nad rozgrzebaną raciczkami historią całych rodzin dzików… I dostrzec zająca za bukowym zagajnikiem, zastygłego w czujnym nasłuchiwaniu, chwilkę małą, moment jeden bo w następnym już tylko lekko kołyszące się paprocie świadczą o tym, że ktoś ich filozofię trwania lekko, nieznacznie naruszył. Albo leżeć na plaży, z zamkniętymi oczami, całym jestestwem przyjmując na siebie atakujące promienie rozochoconego widokiem bladych ciał słońca, słuchać jak szumi morska nieskończoność fal, niepowtarzalnych w swojej powtarzalnej gonitwie ku niedoścignionemu brzegowi, zdenerwować się na wrzeszczące mewy, które zakłócają tę adorację momentu, gdy nic nie trzeba a wszystko można, i tylko piach we włosach i w zębach, gdy wiatr z chichotem doprawia gotowaną kukurydzę. Lub przysiąść na sporym głazie, przy drodze na szczyt, na szlaku, który pamięta miliony stóp, te, które są i te, które były, obserwować niepojęty plan przestrzeni, gdzie wszystko takie doskonałe w całej swojej przypadkowej rozrzuconości drzew, skał i krzewów, do bólu wypatrywać wzrok w zauroczeniu, uznając potęgę i dostojeństwo gór ponad wszystko to, czym przyroda obdarza zwykłego śmiertelnika. I czuć zmęczone ciało, utrudzone wspinaczką, ale szczęśliwe jak nigdy, bo każdy trud jest wart tych widoków, tych odczuć i tego jednoczesnego poczucia i małości i ważności – że człowiek jak nikły pyłek miota się we wszechświecie, gubi szlak, plącze nogi ale przy tym wszystkim jest elementem systemu, przewybornego i perfekcyjnego w najmniejszym szczególe.   A może by tak wsiąść na rower i pojechać przed siebie, z wiatrem w plecy, z lekkością w sercu i wietrzącą się głową, z której jak z suszonego na wietrze prania ulatują krople myśli, trosk i trudnych decyzji. Gdzieś w las, między pola, do parku, gdzieś, gdzie nas pcha tęsknota i potrzeba, nasza indywidualna konieczność hurtowego zaopatrzenia się w siły i energię, w obecność drugiego człowieka, a może i w potrzebę pogadania i pobycia ze sobą samym. Tak, by wysiłek włożony w pedałowanie wprost proporcjonalnie przełożył się na spokój ducha, który jest nam dzisiaj wyjątkowo potrzebny.
Tęsknicie?
Jeszcze do niedawna zachcianki wyjazdowe nie były większym kłopotem. Trochę kombinacji organizacyjnych i pyk!, już człowiek czuł pod stopami kamienisty trakt wśród świerków w drodze na Nosal, przemierzał na bosaka plaże Bałtyku, rezerwował, wynajmował, bukował, zamawiał. Dziś fakt wyjazdu stał się rarytasem, pandemiczna rzeczywistość zaskoczyła nas swoją niewyjaśnionością, wątpliwościami, ignorancją i ostrożnością jednocześnie. Złamał nas lockdown i zakomputeryzowały obowiązki pracownicze oraz edukacyjne. Często nie ma czasu, okazji, potrzeb, zgody i sił, by wyjść, wyjechać, przewietrzyć głowę i wypuścić na wolność toksyczne, ciężkie myśli. Jednakowoż absolutnie i bezwzględnie nie traćmy okazji do tego, by leczyć się przyrodą, odnajdźmy miejsca, które są niedaleko nas, wyprowadzajmy się na spacer jak najczęściej, uznajmy moc natury i uzdrawiające w samym swoim istnieniu właściwości roślin, które mijamy. Obserwujmy zwierzęta, zachwycajmy się ptakami, dokarmiajmy sikorki i wróble, które nieśmiało zaglądają do naszych okien. Nie zamykajmy się w domach - na tyle, na ile to możliwe. Wolność jest w naszych głowach, a świeże powietrze, przestrzeń, rośliny, wszystko co, czego potrzebujemy do higieny umysłu, czułości wobec ciała i pielęgnacji serca mamy na wyciągnięcie ręki. Nawet w tych zadziwiających czasach.
Dziś kawka na szlaku, w termosie, z książkami w plecaku, oraz dużo dobrej energii z Rezerwatu Skalnego Prządki. Potęga przyrody zaklęta w skałach i znikoma ingerencja człowieka w architekturę zieleni. Majestat i dzikość.
Drzewa szumią, że jutro będzie lepiej.
Bywajcie!