W sennym nocnym rozedrganiu
w ciszy niepoukładanych myśli
w cieple oczu rozmarzonych
w tym, co chciałam sobie wyśnić
- odnalazłam ślad
niewielki
taki całkiem niepozorny
taki od zapatrzeń wolny
taki prawie ślad frywolny
do istnienia już niezdolny
Błyszczał w księżycowym blasku
jak zgubiona obietnica
jak rozczarowania kamień
jak zdradzona tajemnica
Chciał już niknąć, chciał być niczym
- czymś, co się nie wydarzyło
Chciał przekonać mnie usilnie
że go wcale tu nie było
Delikatnie go zebrałam
do ostatniej kropli westchnień
opatrzyłam wspomnieniami
rozesłałam miękką przestrzeń
I zamknęłam go nad ranem
pod żaluzją sennych powiek
- ugłaskałam nadziejami
- utuliłam pragnieniami
a on zniknął
ślad to był?
czy śladu
- człowiek?
