Obserwatorzy

piątek, 12 marca 2021

Przy kawie... o kobietach


 

Nie płacz.
Chociaż… może lepiej sobie popłacz, niech Twój żal spłynie łzami w szumiący potok bezradności i wypłynie na głębokie wody spokoju. Masz w sobie taką niepojętą moc przerabiania rozpaczy w siłę, nie wiem, jak Ty to robisz, i skąd ją bierzesz. Płakałaś, kiedy Twój mężczyzna wyruszał na wojnę, a Ty zostawałaś z dziećmi, dobytkiem, niepewną przyszłością, nie mając żadnej gwarancji na to, czy go jeszcze zobaczysz… a gdy znikał za rogiem, ocierałaś łzy i brałaś tę ciężką codzienność na ramiona najlepiej jak umiałaś, brnąc po kolana w smutku i strachu, nie upadając, wierząc, czekając. Płakałaś, gdy głodna wiedzy i z nieprzyzwoitym, nader wybujałym intelektem chciałaś poznawać świat i swoim talentem zmieniać go na lepsze, ale zamknięto przed Tobą drzwi uczelni bo przecież nie nosisz spodni i Twoje miejsce jest w domu, w kuchni, w sypialni i w bawialni dziecięcej… a potem ocierałaś łzy i nocami, przy dopalającym się kaganku studiowałaś zdobyte podstępem księgi, marząc o innym życiu dla siebie. Połykałaś gorzkie łzy, gdy szef z pobłażliwą wyższością spoglądał na Twoje wyniki pracy, doskonalsze od efektów Twoich kolegów z sąsiedniego biurka, ale przecież jesteś tylko niunią w szpilkach więc premia, stanowisko i wyższa pensja należy się mężczyznom, Tobie tylko oszczędna pochwała… a potem poprawiałaś makijaż i doskonaliłaś swoje wyniki, wierząc, że kiedyś ktoś Cię doceni. Łkałaś w ukryciu, gdy Twoje wyczekane i wymarzone dzieciątko okrutnie raniło Ci piersi podczas karmienia, wypłakiwało niemowlęcy ból istnienia doprowadzając Cię do szaleństwa, nie uznawało wypoczynku nocnego, a Twoje otoczenie jednogłośnie krzyczało, że wszystko robisz źle, nie tak, nie umiesz, nie potrafisz, jesteś beznadziejną matką… a potem przychodził w końcu taki moment, że płakałaś już tylko ze wzruszenia, przytulając do siebie drobne, bezcenne ciałko, wiedząc już, że ono samo nauczy Cię wszystkiego i powie, czego potrzeba i jemu i Tobie, bo Twoja matczyna intuicja jest najdoskonalszym wytworem natury. Z Twojej powieki spadła cicha łza, gdy powiedziałaś, że nie chcesz być matką, nie czujesz się gotowa by podarować komuś istnienie i prowadzić nowego człowieka dalej przez życie, że nie ma w Tobie instynktu macierzyńskiego i najwyraźniej nie jest tak całkiem naturalny, bo go po prostu nie czujesz… i wtedy spadł na Ciebie okrutny hejt, zarzucano Ci dziwność, wynaturzenie, karygodne odchylenie od normy, bezuczuciowość, pokazywano palcami i kręcono nad Tobą głową z niesmakiem … a Ty otarłaś tę jedną, jedyną łzę i wiedziałaś, że nie mają racji, że to jest Twoje życie i powinnaś słuchać swojego serca, które każe Ci realizować się zupełnie inaczej,  niż statystyczna większość Twych sióstr, ale nie mniej pięknie, z niepodważalnymi wartościami, które na dłoni niesiesz światu, z radością, której najczęściej brakuje wyznawczyniom zasad „bo wypada” i „tak trzeba”.  Do granic możliwości poniżona i poraniona płakałaś, gdy ten, któremu oddałaś swoje serce, któremu zaufałaś i uwierzyłaś, gdy mówił, że tylko Ty, na zawsze i do końca świata, w pośpiechu pakując walizkę odchodził do innej, młodszej, ładniejszej, rzucając Ci w twarz wyświechtane ochłapy frazesów, słów bez znaczenia, które wypowiada się na zawsze na odczepnego, słów wypranych z uczuć, zimnych i niepotrzebnych… a potem siadałaś w pustym mieszkaniu z lampką winą i odkrywałaś bezbrzeżnie zdumiona, że to był zwykły dupek, że ona nie jest wcale ładniejsza, że nic nie jest Twoją winą, że się po prostu pomyliłaś w ocenie, że towar był wysoce wadliwy, ale to nie znaczy, że wysokiej jakości produktu nie ma wcale, otóż jest, prawdziwa miłość gdzieś tam na Ciebie czeka, dojrzała i bogatsza o cały wszechświat Twoich doświadczeń.
Płakałaś, bo czułaś się bezradna, samotna, bezwartościowa; bo wymagano od Ciebie poświęceń większych niż Twoje siły; bo próbowano zabrać Ci godność i wolność; bo usilnie dąży się do zabrania Ci praw wcale nie kobiecych, lecz zwyczajnie ludzkich; bo czujesz, że Twój głos i Twoja wola echem odbija się od ściany. Płakałaś. Ale już nie musisz. Twój płacz jest symbolem Twojej siły, której źródło bije w niezwykłej wrażliwości. To ta stanowcza i mądra wrażliwość jest Twoją tarczą, którą odeprzesz atak wroga, a imię jego to nakaz, to powinność, to ograniczenie.
Jesteś wolna. Żyj. Kochaj. Decyduj. Nie pozwól. Nie musisz. Możesz. Najpiękniej. Jak chcesz.
Jesteś kobietą. To słowo ma w sobie delikatność motyla i potęgę atomu, łagodność baranka i moc wybuchu wulkanu. To słowo to Ty.