Obserwatorzy

czwartek, 14 listopada 2024

Jesieni nieuchronność

 






Potrzebna ciepła czapka  na dobre jesiennienie. 
W lesie już się na dobre rozszlochało lato, widziałam jego rozpacz, ukradkiem turlało deszczowe paciorki łez po szarych i barwnych liściach, aż w końcu zmęczone zasnęło pod wilgotnymi mgłami. Nim zbudzi je późna wiosna, zdążymy schować smutek w kradzionych promieniach słońca. 
Cherubin na grobie kota zamyślił się na wieki i ukradkiem, gdy nikt nie widzi, podbiera opadłe liście i rozmiękczone igliwie. Choć sprawia wrażenie kamienia, anielskie serce żyje, tli się w figurce jak świeca ciągle troskliwą pamięcią, a obtłuczone, gipsowe nóżki smaga bez krztyny litości listopadowy ziąb.

Na tle zieleni świerków i wielolistnych akacji, żółcieni dębów i klonów, pod brązowieniem brzóz, i grabów, i kolektywnych jesionów, dostojnie rdzewieją buki. 




Owoce cisu się tłoczą, widowiskowo urocze w swojej trującej, toksycznej, dosadnej niezwykłości.   

                                                  


Niebo się pochyliło pod ciężarem zmartwień, chciałoby się wyrwać w pogoni za słońcem, ale nim zdoła wsunąć się w buty, które mu kupił wiatr, zasnuwa je szary mrok. I nawet bezczelne chmury, z nadmiernie wybujałym, bez przerwy pączkującym poczuciem własnej wielkości, w popłochu zmykają przed nocą, która nadchodzi w płaszczu, czarnym, obszernym, bez gwiazd. Noc, piękna w swej wyniosłości, rzuca chłodne spojrzenia spod oszronionych rzęs.

Czapka z wełny nadziei, szalik spokoju, sweterek bezpieczeństwa i rękawiczki mięciutkie miłością - już można iść w tę jesień.