Niech sobie będzie wielki świat, niech trwa, wiruje, tętni i pulsuje, niech się rozlewa szczegółami, niech błyszczy feerią barw i krzyczy opętaniem.
Niech niepokoi, zachwyca, hipnotyzuje, niech kusi, tuli i odpycha, niech bawi i zniechęca.
Niech sobie taki jest.
My sobie miejmy własny, w którym niewiele miejsca, zaledwie mały stoliczek i na nim kubek z kotem, jesienna brzoza za oknem, która się otrzepała z liści i stoi, drżąc, nagusieńka, dziecięce trampki przed drzwiami i ciepły koc spokoju na szarej, wytartej kanapie.
My sobie miejmy własny, inny, obok, i dalej, w którym tamtego niewiele, a trochę więcej nas.
***
Nie ustanie szum oceanu i fale nie przestaną bić o brzeg, słońce nie spóźni się z obowiązkiem wschodu i dalej będzie stroiło powierzchnię wody w mieniące się złotem klejnoty. Przybrzeżne kamienie oddawać będą ciepło zbierane troskliwie za dnia, a piasek ukoi pieszczotą, do ostatniego ziarenka.
Świat będzie biegł dalej, i dalej będzie zachwycał, kiedy życie uderzy miłością, chluśnie rozpaczą, i kiedy zabierze oddech, gdy ten już nie będzie potrzebny.
***
Narysuj mi świat bez przestrzeni, bez zbędnych odległości, bez tęsknot, bez lęku, bez wiecznych bezsilności. Świat, w którym każdy kwiat, i liść na każdym drzewie, i kropla wody, nieważne, czy z nitki górskiego strumyczka, w którym odbija się promień ledwo zza drzew widoczny, czy też z niezmierzonego w swej głębi oceanu, i każdy blady świt w pastelowym welonie odległych, zaspanych chmur, i każda wieczorna ucieczka słońca, które to szarym, to barwnym okrywa się kocem - pozwolą się poczuć jak w domu. Narysuj mi świat ołówkiem, by można go było upiększyć, poprawić perspektywę, gdy cicho przysiądziesz mi w sercu, i zmienisz wszystko. I nic.
🍀