Zdążymy?
Może zdążymy jeszcze wypić ostatnią kawę, zanim pochłonie nas świat, nie odchodź, szybko zaparzę, w filiżance wczorajszych trosk. Może się uwiniemy z wysnuciem ostatniej strofy, z subtelnym ułożeniem frazy ulotnej myśli, z utuleniem jej jak do snu, z okryciem mięciutką puentą, żeby nie budził jej chłód. Może dotrzemy na czas z łagodnym nakreśleniem zgrabnej sylwetki nuty na pięciolinii dźwięków, w których wybrzmiał nasz lęk, ostatni akord obawy o bezpieczeństwo słów. I kota zdążymy pogłaskać, jego puchatość istnienia i nasze w tym będzie westchnienie, i się będziemy śmiać, cichutko, pełni zachwytów, objęci nagłym zdziwieniem, że nas istnienie otula, że jest czułym istnieniem. Wyrobimy się szybko z wszystkimi marzeniami, niektóre zostawimy, albo nadamy kurierem do magazynu pragnień, może ktoś wykorzysta, bo nam nie wszystkie pasują, nie chcą się komponować z wnętrzami po remoncie.
Zdążymy zabrać siebie z tłumu trudnych relacji, wydrzemy się mariażom i niewygodnym układom, uwolnimy uśmiechy, które nam dawno utknęły w szczelinach oczekiwań, jak nieporadne żuki leżące brzuszkami na góry, bez możliwości ruchu. I książki! Książki musimy przeczytać, z tym będzie w zasadzie najtrudniej, nie wiem, jak je rozmieścić, jak mam rozciągnąć czas, jak dodać dni i miesiące, jak je wprowadzić, urządzić, jak zameldować w sobie i zwolnić z bezdomności smutnego nieczytania, z zimnych niepieszczot dłonią, z obcesowych nietuleń. Nie mogę zabrać każdej, ale zdążymy na czas z realizacją przydziału, tak, jak zdążymy z kochaniem.
Zdążymy przeczytać książki i wszystkie wydane miłości, które są nam pisane.