O co się w życiu rozchodzi?
czy chodzi o długą podróż przez wszelki zakątek planety
w trochę cisnących butach, zbyt małych i nie swoich
bo nie każdemu pasuje krok przemierzania świata?
czy chodzi o drobne spełnienia, które się przepychają
w kolejce do chwilowych i ciągle zmienianych marzeń
krzywo skrojonych, źle zszytych i całkiem niepotrzebnych?
czy chodzi o dobrą kawę w najulubieńszym kubku
kiedy w porannym pośpiechu, w czerni ciepłego napoju
odbija się złowieszczo wymóg i obowiązek?
kiedy się człowiek budzi na stacji Wielka Połowa
albo w zasadzie już za
kiedy z bagażu wyjmuje
pękaty portfel zasług
i założywszy binokle - w tym wieku już, wiadomo,
narząd trwale dodany i funkcyjnie niezbędny -
przegląda w zadziwieniu
rozliczne przegrody zapłat
za jakość swoich zasług wobec zwierzchnictwa świata
i kiedy się potem rozgląda w ostrym, wyraźnym widzeniu
tego, co ma wokoło, w sobie, na sobie i pod
- to nagle radośnie stwierdza
bez żadnych wątpliwości
że w życiu rozchodzi się o to
aby
zasłużyć
na kota