Obserwatorzy

czwartek, 30 stycznia 2020

PRAWIEK I INNE CZASY Olga Tokarczuk




Czym jest Prawiek? Kim jest Prawiek?
Kiedy kilkanaście lat temu czytałam tę książkę po raz pierwszy, miała dla mnie zupełnie inny wymiar niż dziś. Trochę nierzeczywista, nie wiadomo czy prawdziwa opowieść o polskiej wsi. Mądra, ale na pewno nie zatrzymująca na dłużej.
Dzisiaj, po latach moich osobistych życiowych doświadczeń i dojrzalsza o cały (Pra)wiek, mogę z całą pewnością powiedzieć, że jest mi bliższą niż mogła być kiedykolwiek. Chłonę każde słowo, utożsamiam się z opisami stanów wewnętrznych a w bohaterach zarówno tych z krwi i kości, jak i tych pozbawionych materii dostrzegam ludzi, których mijam na codzień; Olga Tokarczuk bezbłędnie skopiowała i przeniosła na papier cały dzisiejszy świat, nasze ludzkie przygnębiające tu i teraz. 
Rozumiem dokładnie, dlaczego powieść tę okrzyknięto uniwersalną i ponadczasową. Dlaczego ludzie czytają i ze zdumieniem odkrywają swoje własne cechy, wady, przekonania. W tej powieści każdy najmniejszy wątek, wydarzenie, myśl ma swoje uzasadnienie a w fragmentach tak realnych jak i metafizycznych odbija się współczesność.
"Idzie zły czas".
Nie chcemy tego, tak jak ludzie z Prawieku nie chcieli wojny, zła, śmierci nowonarodzonych i odejścia żyjących dłużej. Ale to przecież w nas, w naszych rękach nadzieja i moc, by nawet schodzenie w dół było budowaniem czegoś dobrego: "Czlowiek młody zajęty jest własnym rozkwitem, parciem do przodu i poszerzaniem granic (...). Koło czterdziestki następuje przełom. Młodość w swoim natężeniu, w swojej mocy męczy się ze sobą. Którejś nocy, czy któregoś poranka człowiek przechodzi granicę, osiąga swój szczyt, robi pierwszy krok w dół, ku śmierci. Wtedy pojawia się pytanie: czy schodzić dumnie z twarzą zwróconą ku ciemności, czy odwrócić się ku temu, co było, trzymać pozór i udawać, że to nie żadna ciemność, ale tylko światło zgaszono w pokoju".
Czy jest z nami Bóg?
Jest, snujemy go myślą wątpiących i bez przekonania uparcie wierzymy, choć On sam miota się w próżni naszego nieprzekonania: "Kim jestem - pyta Bóg - Bogiem, czy człowiekiem...?" I nieopatrznie spada pociecha: "Bóg jest w każdym procesie. Bóg pulsuje w przemianach. Raz jest, raz jest go mniej, ale czasem nie ma go wcale. Bóg bowiem przejawia się nawet w tym, że go nie ma." Jest zatem Bóg, którego czasem nie ma, i jest anioł, który czeka w pokoju narodzin na przejście nowego życia z tajemnicy w rzeczywistość w pełni widzialną:" A Misię anioł widział jako świeżą, jasną i  pustą przestrzeń, w której za chwilę pojawi się oszołomiona, na wpół przytomna dusza".
Nie jest to książka w pełni "przeczytalna". Nawet po wchłonięciu w siebie każdego zdania, każdego znaku interpunkcyjnego, po prześlizgnięciu wzrokiem po ostatniej dramatycznie końcowej stronie pozostaje jakiś niedosyt. Że coś tam jeszcze można było przeżyć, przemyśleć, obrócić w umyśle na milion sposobów, zdjąć skórkę i wgryźć się głębiej. Niezwykły poziom artystyczny tekstu, kunszt pisarski, rozkładająca na łopatki budowa zdań złożonych, mimo że w swej wymowie są proste, zwięzłe i zrozumiałe...., wszystko to sprawia, że książką czytelnik delektuje się jak smacznym deserem i nie ma się tego rarytasu dosyć.
Dlaczego Prawiek jest nam tak bliski? Bo w otoczeniu każdego z nas również łączą się losy ludzi jak koryta rzek, spotykających się  w jednym miejscu, a rozdzielających w innym. Bo mamy te same obawy, troski, lęki, te same bolesne doświadczenia i próby zmian. Bo w życiu każdy z nas spotyka taką Genowefę, czekającą i pełną rozterek; i taką Kłoskę, mieszkająca gdzieś poza nawiasem, wykluczoną, samostanowiącą; i takiego Izydora, samotnego, z dobrej rodziny ale z przykrą etykietą inności; i dziedzica Popielskiego, osobę z elity, wyalienowanego i z niegroźnymi, jak by się wydawać mogło, fiksacjami; i taką Rutę, którą marzenia o wielkim świecie i lepszym życiu pozbawiają rozsądku i korzeni; i taką parę jak Paweł i Misia, parę zupełnie zwyczajnych ludzi, którym los kładzie na drodze codzienność do przebrnięcia, bez wielkich uniesień ale i bez dramatów.
Prawiek dowodzi ponad wszelką wątpliwość, że paradoksalnie to, co jest żywe, tętniące, zmienne, na przestrzeni wieków zatacza koło powtarzalności. I tym samym pozostaje niezmienne.