Smuga światła spod drzwi płynie miękko, załamuje się na jasnym dywanie i urywa tuż przy rzeźbionych nogach komody. Przez moment błyszczy w kieliszku, zmieniając ciemną czerwień wina na karminowe światło skrzące się w szkle. Obserwuję to kątem oka, starając się nie uronić żadnego słowa, które wypowiadasz. Siedzimy na kanapie, swobodnie, prawie nonszalancko, między nami nabrzmiewa cisza, choć cały czas mówisz, opowiadasz historię, której nie zapamiętam, bo jest nieistotnym dodatkiem do twoich kuszących ust, zatracam się w ich fakturze, w ruchu łagodnym i miękkim, sama już nie wiem, co czuję, kiedy moje wargi obejmują cienkie szkło kieliszka, czy to cierpki smak wina, czy smak bladej czerwieni na twojej pogodnej twarzy. I dobrze wiemy, że nie ma już odwrotu, że nic już nie będzie tak samo, pokój tonie w półmroku, gdzieś w przestrzeń płyną nuty, nokturn z opusu 72 Chopina, wiedziałeś, że lubię, zapamiętałeś nieistotny szczegół rzucony gdzieś kiedyś przypadkiem, tak jak i wiele innych.
Półmrok ma kilka odcieni, jesteśmy chyba w najlepszym, wszystko jest wirtuozerią, jest idealnym rozkładem przestrzeni i kombinacją szczegółów, czuję mrowienie skóry na plecach, gdy akordy fortepianowe wybrzmiewają energiczniej. Odruchowo zamykam oczy, muzyka, wino i ty czynią ten moment zupełnie nierealnym, alkohol szumi przyjemnie, melodia odgarnia kosmyk włosów z policzka i ciepłą dłonią nagle zaczyna sunąć po moim nagim ramieniu… i wiem przecież, że to nie żadna muzyka, lecz ty, wszystko łączy się razem w jakiś szalony, rozkoszny twór, jesteś muzyką, muzyka jest tobą, alkohol rozkłada rubiny na twoich nagle milczących i rozchylonych ustach. Przeoczyłam tę chwilę, gdy przysunąłeś się bliżej, zabierasz wino z mojej dłoni, odkładasz na stolik i znów gładzisz ramiona, nie mogę spojrzeć ci w oczy, wiem, że ten półmrok i kołyszący się czas, i coraz ciaśniejsze obręcze pragnienia nie ukryją tego, co sypie się iskrami z moich ciemnych źrenic.
Kiedy nasze usta się łączą, umieram po raz pierwszy, i z ulgą oddając życie, gorączkowo pozbywając się oddechu, łapczywie chłonę twój smak, domagam się więcej i mocniej, jesteś ostrożny, czekasz chyba na znak, ale nie daję ci szans na chwilę zawieszenia, więc wpijasz się jeszcze mocniej, a ja już wiem, że dziś umrzemy razem, nie będzie już nas dla świata.
