Jak Ci tam jest, Myszurko?
Od dawna już Cię nie czuję
Czasami guziczki Twych oczu
w nadmorskich bursztynach widuję
Twój kocyk zwiesił ramiona
i zwisł z fotela bezradnie
- mówi, że albo wrócisz
albo on się na nitki rozpadnie
Jadasz tam przyzwoicie?
Co lubisz – w niebo krzyczałam
Wysypiasz się wygodnie?
Fotel, jak w domu, wybrałam
Nie ma Cię już tak długo
choć wcale nie zapominam
Głaszczę Twój łepek codziennie
na łapkach swój dotyk przypinam
Byś czułość, jak rękawiczki
nosiła przy sobie codziennie
Bo przecież wcześniej tak drżałaś
gdy Cię zabrano ode mnie
Gdy się zamknęła za Tobą
naszej historii brama
Gdy, choć nie chciałaś - musiałaś
pójść dalej całkiem już sama.
Rozlewa się we mnie wszechświatem
bezmiar wilgotnych spojrzeń
Ufność w nich otumania
i rozsypuje gwiazdy
znacząc trakt bezpieczeństwa
Całe fascynujące
konstelacje zawierzeń
A potem czuję na skórze
misterną namacalność
dosłowną miękkość istnienia
nagłe ciepło czułości
niewzruszoność istności
aksamit dogłębnych wrażeń
zaszczyt wielu współistnień
- wspólnych nawzajemności
- przy sobie przytulności
Oszałamia mnie oczywistość
w doskonałości istnienia
i niepodważalna tkliwość
której nie trzeba wyrażać
- tyle zachwytów
a to zaledwie okruszek
jeden kawałek miłości
- maluczkiej, zwierzęcej Osoby
